niedziela, 28 kwietnia 2024

Z matką Naturą - Delia Owens "Gdzie śpiewają raki"

Trudna droga do samodzielności. Samotność. Odwaga i wytrwałość. Natura. Miłość. Porzucenie.

Omijacie topowe książki, czekając aż dojrzeją czy chcecie jak najszybciej je poznać?

Ja z tych pierwszych. Pewnie wszystko już o tej książce napisano, ale i tak pokuszę się o dorzucenie swoich trzech groszy. Choć jest piękna, nie będzie jakimś moim wielkim odkryciem.

Początek lat 50-tych, mokradła w Północnej Karolinie, ojciec pijak i brutal, ubóstwo, odejście połamanej matki, a potem dzieci. Nikt nie zabrał najmłodszej, sześcioletniej Kyi... Kiedy miła 10 lat, nie wrócił i ojciec... Jakże to dziecko sobie poradziło bez niczyjej pomocy? Kto był jej przyjacielem? Kto miłością, a kto wrogiem? Czasem to zaskakujące...

Przede wszystkim zachwyca mnie pierwszorzędne ujęcie natury, która dla mnie jest zaraz po głównej bohaterce. Świat Kyi, dziewczyny z bagien, jest zgodny z rytmem natury, prosty. Ale tylko wtedy, gdy nie ma obok niej ludzi. Każdy pojawiający się tam człowiek przynosi dziewczynie ból i rozczarowanie. Opisy miejsc, zwierząt są tak plastyczne, czułe, pełne zachwytu, szczegółowe, że czuje się gałęzie zahaczające o ubranie, przed oczyma przesuwają się jak w kalejdoskopie zwierzęta i rośliny, stopami brodzi się po piasku topiącym się w oceanie. Nie dziwne, że to właśnie w naturze dziewczynka znalazła sprzymierzeńca.

Catherine Danielle Clark jeszcze pokaże światu, na co ją stać. A my będziemy stalkować jej wyboistą drogę, czyniąc to bezwstydnie i z dyszącą za plecami ciekawością. Celny, soczysty, obrazowy język, nieoczywista fabuła, bohaterowie pełni iskier, natura ociekająca cudownością, zwykłe, ludzkie uczucia i potrzeby - to wszystko sprawia, że czyta się tak zapamiętale tę książkę, że każda praca może poczekać. A jakże!

7/10

niedziela, 21 kwietnia 2024

Wszystko, co ludzkie, jak najbardziej obce - J. K. Komuda "Hegemon Apopi"

 Równoległe światy. Elfy i ludzie. Kim jest hegemon? Kim jest człowiek?

Czy jesteście wielbicielami nowych uniwersum? Czego w nich szukacie? Co Was przyciąga lub odpycha?

Audioteka i Pani Małgorzata Kozłowska, która czyta tę fantastyczną powieść, zapewniły mi wspaniałe wrażenia. Mimo że nic nie jest wyjaśnione, kurtyna rozsuwa się powoli, ukazując kolejne elementy układanki, bo nic tu nie jest oczywiste ani znane, ja w to wchodzę.

Apopi to bezkompromisowa osóbka. Mówi, co myśli, choćby to miało ją wiele kosztować. Lubi sobie chlapnąć, co wzmaga jej szczerość i wylewność, niestety denerwującą dla innych. Lubi się buntować zanim sprawdzi, co dobre. Lubi chodzić własnymi ścieżkami, choćby prowadziły na manowce. Dziwnym trafem jeden z ważniejszych elfów darzy ją zainteresowaniem, co często jest jej dupochronem. Dziewczyna, jak my, nic nie wie o świecie, do którego trafia przez tajemniczego chłopaka, który jest jej zabójcą(w dwóch znaczeniach!sic!). Nic już nie będzie takie samo... 

Autorka stworzyła ciekawy świat równoległy, gdzie człowiek jest niewolnikiem elfów. Zachwycających urodą, ale odrzucających bezwzględnością i egoizmem, pustotą i hołdowaniem bezmyślnemu pięknu. Bohaterka ma prawo być nieco infantylna, jest młodziutką studentką i nie rażą mnie wulgaryzmy w jej języku, ba, nawet są zabawne (zarzuty czytelników). Rzekłabym, że język jest konsekwentny z jej charakterem. Natomiast niekonsekwentne jest to, że ta buntowniczka słabiutko drążyła, po co i dlaczego znalazła się w tym świecie.

Nieprzebyta puszcza, wrogowie, niebezpieczeństwa, niewiadome, nowa rola Apopi, zagrasz w tę grę? Ja przechodzę dalej, ptaszki ćwierkają, że lada dzień III tom.

7/10

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Niewyczerpane pokłady siły - Yarek Aranowicz "Czas pogardy"

 II wojna światowa. Wilno. Osierocony chłopiec. Walka o przetrwanie. Nadzieja i beznadzieja. 

Książka jak wiele innych opowiada o tragicznych czasach wojennych, ale niezwykłe jest to, że z perspektywy małego chłopca. Tomaszek to ojciec autora, na podstawie jego pamiętników powstał ten memoriał. Mimo że można znaleźć w nim błędy językowe, nie umniejsza to autentyczności lekturze.

Sześcioletni Tomek zostaje bez rodziny i musi walczyć o przetrwanie na ogarniętych wojną ulicach Wilna. Ma tylko takich jak on, osieroconych uliczników różnej narodowości. Nie! Ma jeszcze nieprawdopodobną determinację, by żyć. Wszyscy są dla nich zagrożeniem. Są zdani tylko na własny spryt. Okropne doświadczenia walą bezlitośnie, bezrozumnie prosto w głowę, prosto w serce z każdej strony. Jednak wola życia, siła charakteru, no i ślepe szczęście niektórych chroni.

Przez książkę podąża się jak biegnąc maraton, niespiesznie, acz konsekwentnie, mimo że mnie okrutnie raziły błędy językowe (na ten przykład fr. zdania "... grożąc komuś i brutalnie bijąc na opak."). Mnie się kojarzy, że można bić na oślep...ale to może ja jestem dziwna... Korektor według mnie się nie spisał, powinien oddać kasę.

Opisywane wydarzenia są tak tragiczne, że wydaje się niemożliwym, aby kilka osób je udźwignęło, a co dopiero jedna mała duszka. Zabrakło mi tu jednak emocjonalności w narracji, to przerażało, ale nie poruszało na tyle silnie, by nie móc oderwać się od książki albo chociaż przeżyć zawał.

Pogarda budzi się dla tych, którzy człowieka odarli z godności i sprowadzili do roli bydła rzucanego na bezsensowną, bezlitosną rzeź. Podziw i szacunek dla tych, którzy to cudem, ale i olbrzymim wysiłkiem przeżyli i potrafili potem żyć. W tej powodzi okrucieństwa jest jednak piękno istnienia, wartość życia, sens jego chronienia. Wielki, mały Tomek niejednego nauczyłby cenienia tego daru i walki z przeciwnościami.

Zakończenie jest otwarte, ja poczułam niedosyt. Jak to, nie dowiem się, co się działo z Tomkiem w wyzwolonej ojczyźnie? Mam nadzieję, że Pan Aranowicz to naprawi.

6/10

niedziela, 7 kwietnia 2024

Dziedzictwo Rolanda - Stephen King "Mroczna wieża IV. Czarnoksiężnik i kryształ"

Ostatnie zmagania z AI. Młodość Rolanda. Pierwsza miłość. Walka ze zdrajcami i czarami. Prawda. Lojalność.

Pan King jak zwykle wrzuca nas na rollercoaster i to w dodatku z rusztem i termoobiegiem! Ta wyobraźnia mnie już po prostu przeraża, ale i przyciąga.

Kończy się wojna na zagadki z pociągiem Blainem (co było już nużące).W zamian zaczyna się opowieść Rolanda o najważniejszych wydarzeniach z jego życia. Strasznych i pięknych. Niebezpiecznych i nieoczekiwanych. Nieodwracalnych i koniecznych. Niektóre się dłużyły, ale większość porywała na śmierć bez jeńców. Jeśli jeszcze nie kochacie Rolanda, to teraz to już Wasza powinność. Czternastoletni rewolwerowiec ma charyzmę, choć ukazany jest całkiem nieźle młodzieńczy, nieokiełznany charakter. Jego dwaj przyjaciele - Cuthbert i Alain - zdają się bardziej dojrzali, ale to on podejmuje najtrudniejsze decyzje. To on musi wybierać między sercem, a powinnością. To on bierze na siebie odpowiedzialność. Za wszystko. I musi z tym żyć. Po tym emocjonalnym wypraniu przyjdzie się nam spotkać znowu z AI...

Jak to u autora, fabuła jest mocno pokręcona, ocieka wydarzeniami jak niewywirowane pranie. Może dzięki temu dociera do najgłębszych zakamarków umysłu, jednocześnie irytując, powodując dyskomfort i przyciągając magnetycznie? Wyrazistość postaci jest tu atutem, są niezaprzeczalnie prawdziwe i nie ma tu letnich uczuć. Wrogów to zjadałoby się na śniadanie. Kolejny plus to eteryczne ukazanie czystej pierwszej miłości, ogromnej siły wiodącej do unicestwienia, ale niewyobrażalnie pięknej, mocarnej, wręcz martyrologicznej...

Każdy znajdzie tu cząstkę siebie, może nieco wykrzywioną, może wyolbrzymioną, może tę ukrytą albo tę bezwzględną... W tym krzywym zwierciadle ukazane są ludzkie pragnienia, niedoskonałości, motywacje, wyobrażenia...zwłaszcza o sobie.

No i co? Dasz się zabrać w tę dziwaczną, acz przepełnioną prawdziwością opowieść?

7/10

sobota, 30 marca 2024

Komu zgraża chęć zemsty? - Izabela Janiszewska "W szponach"

Dramaty. Zemsta. Strata. Dziwne zachowanie dziecka. Maj 1996. Wrzesień 2019.

Ktoś wyrządził Ci ogromną krzywdę, czy zawładnęłaby Tobą chęć zemsty?

Autorka dosłownie bierze nas w szpony. Niepewności, ciekawości, niecierpliwości, tajemnic, dlatego trudno się oderwać od lektury. Jednak tytułowe szpony dotyczą czegoś innego...

Śmierć męża, wyprowadzka do małej miejscowości, nieuchwytny przyjaciel sześcioletniego Benia i jego straszne pomysły, to wszystko spada na Julię. A co łączy te wydarzenia w 2019 z 1996 rokiem i nastoletnią Helą, jej ojcem pragnącym zemsty za krzywdę córki i kilkoma młodymi ludźmi? Pozornie niewiele, ale te rozrzucone wątki mają wspólny początek... ale... im dalej brniesz, tym więcej niewiadomych.

Chcesz wiedzieć, do czego prowadzi żądza zemsty? Na kim się mści? Komu zatruwa życie? A może to dla ciebie nie jest tajemnicą, ale tutaj to zobaczysz. I to dla mnie największa wartość tej opowieści. Bardzo obrazowo ukazana jest niszcząca siła tego uczucia, która zbiera żniwo przez lata. Świetnie skonstruowana fabuła, dwie perspektywy czasowe splatają się jak w warsztacie tkackim osnowa z wątkiem. Bohaterowie krążą wokół siebie napędzani przypadkami, pomysłami innych lub własnymi, niekoniecznie dobrymi. Czyż nie tak bywa w życiu? Może nie zawsze tak spektakularnie, ale ponosimy koszty swoich i cudzych wyborów. Ponosimy koszty, na które się nie pisaliśmy. Ponosimy koszty, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć. Konsekwencje tego bywają nieprzewidywalne...

Doskonale rozumiem ludzi pragnących, żeby krzywdziciel zapłacił za grzechy, ale wiem również, że to miecz obosieczny. Często więcej płaci poszkodowany, bo wierzy w karmę, a ona zawodzi...

Świetnie się to czyta, bieg z wydarzeniami z wywieszonym językiem jest pasjonujący. Najmłodszy bohater tak niepokojący, że chcesz uciec do "Dziecka Rosemary" lub "Omenu". Matka miota się, jak ranione zwierzę, choć jej zachowania bywają wykraczające poza normy, rozumiesz ją.

No powiem, że dobre to było i oprócz zagadki przyniosło również ważne refleksje.

7/10

niedziela, 17 marca 2024

Kim jestem? Kim byliście? - Agata Tuszyńska "Rodzinna historia lęku"

Rodzinne tajemnice. Pochodzenie. Odkrywanie prawdy. Pytania, pytania, pytania...

Jak daleko sięga Wasza wiedza w drzewie genealogicznym rodziny? Czy ktoś o to szczególnie dba, zabiega, aby pamięć żyła?

Jak zareagowalibyście, gdyby się nagle okazało,że Wasi przodkowie byli zupełnie kimś innym, niż całe życie sądziliście? Że Wy nie jesteście tym, za kogo się uważaliście?

Myślę, że trzeba mieć wielką odwagę, żeby wychodzić na ring z tak osobistym tematem. Z takimi dylematami, gdybaniami, rozterkami. I pozostać szczerym, bo takie wrażenie odniosłam. I pisać tę książkę dla siebie, dzieląc ją jednocześnie z zupełnie obcymi ludźmi, tym samym pokazując los wielu rodzin po II wojnie światowej za żelazną kurtyną.

Jestem pod wrażeniem niesamowitej pracy badawczej, której oddała się autorka, żeby sięgnąć do swoich korzeni,odnaleźć swoją tożsamość i zachować pamięć o tych, których nie mogła poznać. Oprócz potwierdzonych informacji dużo miejsca zajmują przemyślenia autorki dotyczące tej "zaginionej"części rodziny. Tak bardzo chciałaby dodać im życia, autentyczności, a może być bliżej, że kreśli domniemane scenariusze różnych zdarzeń,upodobań,zachowań.

Czasami miałam wrażenie, że czytam poemat, w stylu jest jakaś efemeryczność, poezja, ulotność, a jednocześnie zdecydowanie i pewność. Jest też wróżenie z fusów, aby w sobie dopełnić obrazy tych drogich, a niepoznanych. Dużo tu smutku, nieszczęść, trudów, ale powstał skrojony na miarę, piękny album rodzinny, niektórych może nawet oburzyć jego otwartość. Piękne jest również odnalezienie tożsamości, o której się nie miało pojęcia,tej części, która była pustką...

Jeżeli masz odwagę przejść się z Panią Tuszyńską tą sentymentalną aleją, to ruszaj. Jeżeli jesteś gotów zastanawiać się nad naturą ludzi, nie zwlekaj. Nie ocenię punktowo tej książki, byłoby to bardzo niesprawiedliwe i trudne w zasadzie.

środa, 13 marca 2024

W innym świecie - Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu"

Nieznany świat. Nowoczesne technologie. Istoty człekopodobne. Zderzenie cywilizacji. Poszukiwanie zaginionej ekipy badawczej.

Czy często Wam się zdarza, że książka Was zafascynowała, a nie macie pojęcia, co o niej napisać? No i jak sobie z tym radzicie?

Już od kilku dni próbuję i mam bliską doskonałości pustkę. Czuję, że myśli się tłoczą, ale gdzieś podprogowo. Opierniczam w tym czasie rytualnie jakieś badziewia chrupiące, kawki, herbatki, grzańce, palę w kominku, wywracam książkę na lewą stronę, w tle brzdękają tybetańscy mnisi, oczywiście czytam już coś innego, nawet kończę i .... ciągle nic.

Fantasy pięknie skleja się tu ze sf, ale w taki wielowarstwowy tort, że trudno kubkom smakowym nie zwariować. Nie znasz żadnego z tych światów. Vuko Drakkainen wylatuje z kosmicznie rozwiniętej Ziemi na Midgaard zamieszkany przez istoty podobne do ludzi, by odnaleźć badaczy, z którymi urwał się kontakt. Równolegle poznajemy nie takiego zwykłego syna cesarza Kirenenu i jego dorastanie. W tym tomie nie dochodzi do przecięcia tych linii...

Światy, w których obracają się bohaterowie, są gargantuiczne, ale kompletne, mimo że poznajemy je razem z nimi. Hmm, tylko Vuko ma swoje technologie, tochimon nauczycieli, a my- nic! Wróć, narratorów mamy! Sporo długaśnych opisów mnie nie zniechęcało, bo są naprawdę dobre, tworzą klimat, uwiarygodniają, osadzają. Postaciom nie brakuje wigoru i życiowości, więc wiele z nich mnie ujęło i dokonało spustoszeń w moich emocjach. Relacje są całkiem wiarygodne i soczyste.

Ciekawy zabieg przeskoków z narracją wymyka się nudzie. Język zgrabnie meandruje między wyżynami, ale gładkimi i bezpiecznymi, a prostymi, czasem nieokiełznanymi nizinami. To taka trochę powieść drogi. Czyta się doskonale, mnie nieco znużyło zakończenie i nie odkryłam na czym polega zapowiadana hucznie wojna bogów. Niemniej jednak kolejny tom czeka na odkurzenie.

Sienkiewicz polskiego fantasy XXI wieku... ;) Warto!

8/10

Z matką Naturą - Delia Owens "Gdzie śpiewają raki"

Trudna droga do samodzielności. Samotność. Odwaga i wytrwałość. Natura. Miłość. Porzucenie. Omijacie topowe książki, czekając aż dojrzeją cz...